Po długiej przerwie to znowu ja:) Ja i pożegnanie z malinami, bo to przecież ostatni malinowy dzwonek. Na prawdę warto jutro pobiec do warzywniaka i kupić koszyczek... ciasto jest proste i tak smaczne, że nie wytrzymuje do następnego dnia:) Zresztą nawet nie powinno zostać, maliny średnio przechowują się nawet w lodówce. Ale jak spróbujecie, to sami zrozumiecie - ciężko się oprzeć:) Więc się nie opieramy, tylko robimy. A przepis kiedyś znalazłam na gazeta.pl, żeby nie było, że to moja własna twórczość. Co nie zmienia faktu, że ten na zdjęciu placuszek zrobiłam własnoręcznie:)
Do czarów malinowych potrzebujemy:
- 100g gorzkiej czekolady (najlepiej 70% kakao)
- 100g cukru pudru
- 100g kaszy manny
- 3 jajka
- 60g masła
- 60g zmielonych migdałów
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
syrop i dekoracja:
- 1/2 szklanki przegotowanej wody
- 4 łyżki syropu miętowego
- mały koszyk malin
- słoiczek konfitur malinowych
Czarujemy:)
- W garnuszku rozpuszczamy masło i czekoladę - odstawiamy do wystygnięcia.
- Jajka ubijamy z cukrem pudrem, dodajemy kaszę mannę, migdały i proszek do pieczenia.
- Do ubitych jajek wlewamy przestudzoną czekoladę i mieszamy.
- Przelewamy masę do wysmarowanej masłem tortownicy i pieczemy 40 minut w 160C.
- Przestudzone ciasto nasączamy syropem miętowym rozpuszczonym w wodzie.
- Rozsmarowujemy na cieście konfiturę, układamy maliny i na dwie godziny wstawiamy do lodówki. A potem... nie wstydzimy się wziąć dokładki:P Albo bardzo się spieszymy, żeby dla nas kawałka nie zabrakło - zależy ilu chętnych jest na ciasto:)
aaż ślinka cieknie! kusisz, oj baaardzo! ^^
OdpowiedzUsuńCudnie wygląda. :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie wypróbuję!:))
OdpowiedzUsuńNo i właśnie o to chodzi:) To takie malinowe szczęście, którym się trzeba z innymi podzielić:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń