Nigella jest moją ulubioną kucharką. Pod względem osobowości. Sympatyczna, zamaszysta i rozsiewająca wokół wrażenie smaczności. Inna sprawa, że jej kuchnia sama w sobie niezbyt mi odpowiada. Za ciężka, zbyt brytyjska i słodka. Za dużo cukru w cukrze. Ale... na nią tak miło popatrzeć, jej taką przyjemność sprawia jedzenie, że zwyczajnie się nie oparłam i wypróbowałam jeden przepis. Wyszło ciekawie... czekoladowo po trzykroć... a po drugim ciasteczku doszłam do wniosku, że naprawdę pysznie:) Małe kuleczki, brązowe i... niezbyt smakowite z wyglądu. I jak tu nie twierdzić, że Smak nie pojawia się za pomocą magii?
Składniki:
- 225 g mąki
- 25 g kakao
- 100 cukru
- 1 jajko
- 125 g miękkiego masła
- 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki soli
- 1 łyżeczka olejku waniliowego
- do obtoczenia: 2 łyżki cukru, 1 łyżka cynamonu
Nigellujemy:
- Suche składniki mieszamy w misce razem.
- Masło ucieramy z cukrem, dodajemy jajko i olejek - ucieramy dalej.
- Do ubitej masy dajemy suche składniki i ucieramy. Masa nie może się kleić.
- Formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego i obtaczamy je w cukrze wymieszanym z cynamonem.
- Kładziemy na blasze wyłożonej papierem i delikatnie spłaszczamy.
- Pieczemy około kwadransa w 180ºC
- Zjadamy jedno i... dajemy im drugą szansę;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz